Berlin - 3,5 milionowa stolica Niemiec, siedziba rządu, największe miasto Niemiec, trzecie (po Londynie i Paryżu) największe miasto Unii Europejskiej. Miasto obciążone szaloną historią, gdyż do 1990 roku podzielone murem.
W okresie świątecznym odbywa się tu ok. 60 jarmarków bożonarodzeniowych, które nadają świąteczny, magiczny klimat (pisaliśmy o nich już tutaj). Wtedy też Berlin staje się celem europejskich tripów na większą skalę niż zazwyczaj.
My postanowiliśmy spędzić w Berlinie 2 dni, aby mieć więcej czasu nie tylko na same jarmarki, ale również na zwiedzanie. Co można zobaczyć w Berlinie w ciągu dwóch dni? Zaraz się przekonacie :)
Budzimy się o najgorszej godzinie, czyli 3 w nocy, by o 4:30 zdążyć na Polskiego Busa. Przystanek szybko się zapełnia, a autobusy przyjeżdżają aż dwa i są wypełnione do ostatniego miejsca. W sumie nie ma się co dziwić. fajnie spędzić Mikołajki w Berlinie.
3,5 h podróży, trochę snu, żeby mieć siły, szybki przystanek na lotnisku Schonefeld i trafiamy na stację Berlin ZOB. Witamy poranek w Berlinie. Idziemy w lewo od dworca i trafiamy na stację metra Keiserdamm. I tutaj mała wskazówka - jeśli ktoś podróżuje w grupie do 5 osób i będzie dużo jeździł to polecam bilet grupowy całodniowy (Kleingrupperkarte) za 16,70 euro. Pozwala on na podróż w strefie A i B wszystkimi berlińskimi środkami transportu od momentu odbicia do 3 w nocy. Bilet całodniowy dla jednej osoby kosztuje 7 euro więc ta opcja wychodzi taniej.
W naszym hostelu doba zaczyna się o 14 więc mamy jeszcze sporo czasu na zwiedzanie. Dojeżdżamy na stację Zoologischer Garten, tuż obok berlińskiego zoo. Stacja znana wielu osobom z książki 'My dzieci z dworca zoo". Na szczęście dookoła nie widać żadnych ćpunów ani prostytutek.
Za to naszym pierwszym celem staje się Kościół Pamięci Cesarza Wilhelma. Świątynia została zbudowana w latach 1891 – 1895 z inicjatywy ówcześnie rządzącego cesarza Wilhelma II. Kościół pierwotnie zawierał pięć wież, w tym jedną najwyższą. Niestety budynek został zniszczony podczas bombardowania w listopadzie 1943 roku. Początkowo planowano wewnątrz ruiny wznieść szklaną świątynię. Ogłoszono konkurs architektoniczny, który w marcu 1957 r. wygrał Egon Ejermann. Zaproponował on usunięcie zrujnowanego kościoła i budowę na jego miejscu nowego. Projekt wzbudził protesty, w wyniku których pozostawiono 68-metrową ruinę głównej wieży jako symbol antywojenny (tzw. dziurawy ząb – hohler Zahn). To do zrujnowanej wieży dobudowano wg projektu Ejermanna ośmiokątną nawę, sześciokątną dzwonnicę, czworokątną kaplicę i kruchtę.
Siadamy na przystanku naprzeciwko zamku i czekamy znów na autobus l00, który dowiezie nas pod Bundestag, czyli siedzibę niemieckiego parlamentu.
Bundestag |
Kopułę można bezpłatnie zwiedzać, jest to też ciekawy taras widokowy, jednak trzeba się dużo wcześniej zarejestrować.
Przy Bundestagu wsiadamy w metro, by przejechać jeden przystanek na główny dworzec Berlina - Hauptbahnhof. Dworzec ten jest drugim co do wielkości dworcem w Europie. Został otwarty w 2006 roku w miejscu historycznego dworca Berlin Lehrter Bahnhof.
Berlin Hauptbahnhof zaprojektowany został przez Meinharda von Gerkana, stanowi największy dworzec o formie wieżowej na świecie. Został zlokalizowany na przecięciu istniejącej czterotorowej linii wiaduktowej w kierunku wschód-zachód z nową, również czterotorową linią położoną w tunelu w kierunku północ-południe. Na linii napowietrznej zbudowano trzy perony, z czego jeden przeznaczony jest dla S-Bahn, a dwa pozostałe przystosowane do ruchu ICE; podziemna linia cztery perony (z ośmioma krawędziami), wszystkie dostępne dla ICE. Ponadto w podziemiu zlokalizowano równolegle do peronów kolejowych stację linii metra U55.
Wpadamy w zachwyt - to się nazywa dworzec! Poznański dworzec to jest 100 lat za nimi...albo i więcej ;)
Berlin Hauptbahnhof - górny i dolny peron |
Spod dworca spacerkiem kierujemy się z powrotem w okolice Bundestagu, przechodzimy znów w okolicach Sprewy. Tutaj też znaleźliśmy fragment muru Stoczni Gdańskiej, jako symbol obalenia komunizmu w Europie.
Ostatecznie docieramy pod Bramę Brandenburską.
Niegdyś ta jedyna zachowana brama miejska Berlina dzieliła miasto na część zachodnią i wschodnią. Po upadku muru stała się symbolem jedności Niemiec. Dziś tę budowlę z piaskowca zalicza się do najpiękniejszych przykładów niemieckiego klasycyzmu.
Brama wejściowa wybudowana w latach 1788-1791 według planów Carla Gottharda Langhansa wzorowana była na propylejach akropolu ateńskiego. Po obu stronach znajduje się sześć kolumn doryckich dzielących bramę na 5 przejazdów, połączonych głębokim na 11 metrów zwieńczeniem. W 1793 roku na bramie stanęła zaprojektowana przez Johanna Gottfrieda Schadowa kwadryga, która kieruje się na wschód, ku centrum miasta.
W październiku 2002 roku senat Berlina podjął decyzję o zamknięciu bramy dla ruchu drogowego samochodów, autobusów oraz taksówek.
W okolicach Bramy standardowo tłumy ludzi, jednak tutaj znajduje się też Plac Paryski (Pariser Platz) z Ambasadą Francji, pod którą wciąż ktoś donosił znicze...
Plac Paryski uważany jest za „perełkę“ Berlina, a jednocześnie za jeden z najpiękniejszych placów stolicy Niemiec. Wokół placu wzniesiono eleganckie miejskie wille, ambasady i luksusowy hotel Adlon.
Tutaj zaczyna się też aleja Unten den Linden, która łączy Bramę Brandenburską z Mostem Zamkowym. Wzdłuż bulwaru Unter den Linden rozlokowane są liczne ważne obiekty, np. Uniwersytet im. Humboldta (Humboldt-Universität) czy Opera Państwowa (Staatsoper) oraz godne uwagi zabytki, jak Nowy Odwach (Neue Wache) lub Stary Arsenał (Zeughaus).
Ponadto można tu znaleźć olbrzymie salony samochodowe, które na wielu robią mega wrażenie :)
Humboldt-Universität |
Katedra Świętej Jadwigi Docieramy w końcu pod Katedrę Berlińską (Berliner Dom) - ewangelicka katedra, znajdująca się w Berlinie. Została zbudowana w latach 1894-1905 według planów architekta Juliusa Carla Raschdorffa z Pszczyny w stylu późnego, włoskiego renesansu.
Po drugiej stronie ulicy zauważamy Mercedes Benz Arena, czyli berlińska hala sportowa. |
W uliczce zjadamy kebaba, którego w tej okolicy nie polecamy, wsiadamy w S-Bahn i jedziemy na przystanek Stadtmitte, gdyż mieliśmy w planach wybrać się na Gendarmenmarkt, aczkolwiek kolejka nas skutecznie odstraszyła.
Idziemy więc dalej i docieramy na niewielki Jarmark pod Operą.
Stąd dzieli nas już kilka kroków od wielkiego Jarmarku pod Czerwonym Ratuszem. Tutaj tłum ludzi nie pozwala nawet na zrobienie zdjęcia. Wypijamy grzane wino i udajemy się na diabelski młyn. Cena tej atrakcji to 6 euro, bilet dla 4 osób za 22 euro. O dziwo nawet długo się kręci, a poza tym widoki z góry na panoramę Berlina niesamowite. Zdjęcia z telefonu więc jakość bardzo średnia.
Wchodząc na jarmark od Alexanderstrasse, znajduje się budka z zapiekanymi jakby bułkami - w środku ser i szynka lub pieczarki. Wyciągane z pieca i podawane na gorąco - coś pysznego. Kosztują one 4 euro i pod kramikiem ustawia się ciągle długa kolejka. Nie mam zdjęcia, ani niestety nie pamiętam jak to się nazywa ale polecam bardzo bardzo :)
Znów docieramy do Alexanderplatz, znów wchodzimy do Primarka, gdzie jest trochę mniej ludzi, pijemy winko i udajemy się do hostelu spać, bo już nie mamy siły.
Dzień Drugi
Wstajemy o 9, pakujemy się, idziemy na śniadanie, o którym pisałam już wyżej i jedziemy na dworzec Berlin Alexanderplatz. Tam znajdują się skrytki bagażowe. Cena takiej skrytki to 4 euro - my w nią bez problemu zmieściliśmy 3 plecaki, torbę z zakupami i inne pierdoły.
Tym razem jedziemy U-Bahnem do Postdamer Platz.
Obecne wcielenie Potsdamer Platz przypomina pierwotną rolę okolicy jako centrum komunikacyjne i handlowe. Manifestacja lokalnego komercjalizmu przybiera dziś jednak inną formę - wzbijające się niebo szklane wieżowce, futurystyczne centra handlowe i neony zajęły na Potsdamer Platz miejsce wielkich hoteli i eleganckich dworców kolejowych. Wciąż modernizowana, pełna tłumów dzielnica otwiera podwoje coraz to nowych sklepów, knajpek i barów w zabytkowej scenerii upamiętniającej narodziny i upadek Muru Berlińskiego.
Na placu Poczdamskim znajdują się też fragmenty Muru Berlińskiego. Jednak takie trochę inne...bo oblepione gumą do żucia. Bardzo ciężko mi to zrozumieć, gdyż to dla mnie profanacja, a nie żaden street art.
Postdamer Platz |
Na placu Poczdamskim oczywiście nie brakuje jarmarku, więc idziemy w tamtą stronę.
Dochodzimy do teatru Stage Teather z olbrzymią choinką.
Kręcimy się w okolicach placu, aż wchodzimy na Ebertstrasse i kierujemy się w stronę Bramy Brandeburskiej, aby dotrzeć do Pomniku Holocaustu - pomnika upamiętniającego zagładę Żydów podczas II wojny światowej. Pomnik Pomordowanych Żydów Europy znajduje się na powierzchni 19 tys m2 i składa się z 2711 betonowych bloków-steli (po jednym na każdą stronę Talmudu) ustawionych w równoległych szeregach z niewielkim odchyleniem od pionu.
Wrażenie? Dziwne? Chyba tylko Niemcy mogli w ten sposób przedstawić mord...
Docieramy do Bramy Brandeburskiej, wsiadamy w metro i podejmujemy drugą próbę wejścia na Gendarmenmarkt. Tym razem kolejka jest trochę mniejsza, więc wchodzimy. Przypominam, że wejście jest za 1 euro, jednak wchodząc przed godziną 11, wchodzi się za darmo.
Wszędzie pisali, że jarmark jest jednym z fajniejszych, dla nas to tylko trochę bardziej luksusowy jarmark. Można tu się najeść pyszności, wypić coś, poza tym są tu występy muzyczne, teatralne i taneczne. Na tym jarmarku słychać prawie samych Niemców, którzy biesiadują na całego.
Zmęczenie znów daje się we znaki, chcemy trochę pochodzić po sklepach, więc standardowo docieramy na Alexanderplatz. Tam już na spokojnie siadamy i pijemy grzane wino i delektujemy się magią nadchodzących świąt. Szkoda, że bez śniegu :(
Odwiedzamy Kaufhofa, kupujemy obiecaną mamie kawę, a potem idziemy w stronę centrum handlowego Alexa.
Wychodząc z Alexy, znajduje się największy Jarmark w Berlinie i bardzo żałujemy, że dopiero teraz na niego trafiliśmy. Tutaj grzane wino kosztuje 2,5 euro, a nie tak jak wszędzie 3,5 euro.
Jarmark Wintertraum ma też bardziej charakter lunaparku z karuzelami, kolejkami górskimi, grami, loteriami pomiędzy kramikami z grzanym winem i kiełbaską.
Tutaj tez znajduje się Höhenblitz, czyli największa kolejka górska pod dachem na świecie.
Siadamy w jednej z knajpek, zamawiamy 0,5m Bratwurst w bułce za 4 euro, która zresztą była pyszna, dokupujemy grzane wino i tak spędzamy ostatnie chwile w Berlinie.
Wychodząc z jarmarku żegna nas sympatyczny gadający łoś ;)
Idziemy na dworzec po nasze bagaże i udajemy się powoli w stronę ZOB. O 19:30 polskibus odjeżdża do Poznania, koło północy jesteśmy już na miejscu i tak kończy się nasz mikołajkowy wyjazd do Berlina.
Cieszymy się jeśli wytrwaliście do końca :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz